Pewnie to Jego Kolega

Moderatorzy: rbit9n, zladygin, Michał Kowalski, Jerzy
Ok. Pewności nie miałem, również zrozumiałem, że wystawiasz swoje prace. A powiedz, proszę, ile godzin i w jakim czasie taki kurs trwa?
Jakby jakiś Śląsk, Górny lub Dolny, to puść proszę cynk. W Warszawie też bywam, ale rzadko bardzo. Naprawdę chętnie popatrzę. Bardzo lubię oglądać prace innych. Samo zobaczenie, że coś jest możliwe, że coś się jednak da, motywuje do znajdowania sposobów "jak to zrobić"
Skromność cenną jest cechą (kiedyś to już napisałem na PW na AT). Ale... uchyliłeś się od odpowiedzi, z pewnością świadomie. Nie chciałem wciągać Cię w dyskusję o "samouctwie". Ot, jako w miarę uważny uczestnik, a raczej obserwator, tego co się dzieje w sieci (AT, Flickr, Korex) miałem podejrzenie graniczące z pewnością, że było/jest tak jak napisałeś. Tak się uprawia hobby, często będące pasją.skpt pisze: ↑10 paź 2019, 14:25 aka, "urobek" w żadnym razie nie jest imponujący. Taki wniosek podpieram przede wszystkim oglądem prac innych (również "tubylców"), z którymi w końcu udało mi się zacząć spotykać. Fenomenalne cuda ludzie robią, a ich wiedza jest niejednokrotnie daleko poza moim zasięgiem...Odpowiadając na pytanie: Nie chodziłem na kursy, natomiast nie odkrywam koła na nowo, tylko czytam książki lub publikacje w konkretnych, dobrze zdefiniowanych tematach. Tam gdzie czegoś nie rozumiem, szukam odpowiedzi w sieci, głównie anglojęzycznej. Tam gdzie odpowiedzi nie znajduję, lub są one dla mnie nieprzekonujące projektuję eksperyment, który ma zweryfikować (to rzadki przypadek, najczęściej poprzednie kroki są wystarczające). Tam gdzie wyniki eksperymentu nie wyjaśniły, pytam innych (nie lubię, bo niestety w 60-70% duby smalone dostaję zamiast wiedzy). Trochę pomaga kilka lat fizyki magisterskiej zrobione w przeszłości (choć to epizod był w zasadzie i zrobiłem potem zupełnie inne studia i robię inne rzeczy w życiu). W moim wypadku na przeszkodzie jakimkolwiek relacjom mistrz-uczeń stoi czas. Mam bardzo wypełnione życie i na hobby zostają mi bardzo krótkie, trudne do zaplanowania z góry wycinki. A styczność z papierem foto/aparatami/przyrodą sprawia mi po prostu przyjemność. Gdyby miało to być działanie nakierowane na jakiś konkretny efekt z pewnością szukałbym nauczycieli, ze względu na bez wątpienia wyższą efektywność takiego podejścia.
To ja na odwrót, odkąd pamiętam to w Warszawie zdjęcia były płatne (i to grubo przed 2010). Często nie były to wysokie kwoty, częściowo były dofinansowywane, ale rzadko kiedy były jakieś darmowe. Co najwyżej za darmo to ośrodek udostępnił nam salkę do gry w RPG...
Moim zdaniem w dzielnicach nie powinno w ogóle być urzędników odpowiedzialnych za tzw. "kulturę" czyli w praktyce głównie organizację festynów i podobnych spędów. Jeśli jest dom kultury to wystarczy kierownik raportujący do rady dzielnicy, która zatwierdza budżet i program działania. Pieniądze na np. kino letnie, które wyświetla film nawet w deszczu i podobne imprezy to pieniądze wyrzucone w błoto, często dosłownie. Czasy modelarni, kółek fotograficznych i innych praktycznych zajęć już nie wrócą, niestety.
To raczej zależy konkretnego miejsca. No i też prowadzących. Ja sam przez wiele lat chodziłem na kółko modelarskie w domu kultury, prowadzone za śmiesznie niskie pieniądze - prowadzący, obecnie po latach mój dobry znajomy, mówi, że po opłaceniu benzyny (bo dojeżdżał spod Warszawy) właściwie niewiele mu zostawało z tych zajęć. Ale prowadził, bo był pasjonatem. A kółko nie skończyło się ani z braku pieniędzy, ani uczestników - my wkraczaliśmy w dorosłość i mieliśmy coraz mniej czasu (chociaż dalej przychodziliśmy, tyle że średnio zmotywowani, wymęczeni obowiązkami), a prowadzący zaangażował się w inne hobby w którym siedzi do dzisiaj - ot proza życia.
mimo wszystko nie.