

Moderatorzy: rbit9n, Jerzy, zladygin, Michał Kowalski
Jeśli chodzi o trzymanie aparatów przez aktorów to zazwyczaj jest niepoprawne. W sumie dziwne Ale pewnie to samo widzą fachowcy w innych swoich dziedzinach.
Napisz do TVNu - na którymś z ich kanałów jest program "Wpadki filmowe"
Niby tak, ale to jest takie raczej klasy "i tysiąc słoni!". Żeby można było napisać w blurbie, że za milijony dularów odtworzono ten i ten przedmiot, bo przedmioty widać. Ostatecznie można też poszpanować, że aktor sam osobiście doił krowy i uczył się tego przez siedem miesięcy u mistrza Zen. Natomiast tym, że nauczył się obsługiwać aparat fotograficzny, to się przed nikim nie zaszpanuje, bo aparat każdy umie obsłużyć i co to za filozofia. Toteż nikomu do głowy nie przychodzi, że przy tym są jakieś szczegóły.
Nie o te słonie mi się rozchodzi, ani o to, żeby ktoś mruczał w czasie seansu „mają rozmach ****wisyny”, ale żeby jakiś konsultant, adwajzor czy koordinator, którego pewnie mają na planie, powiedział: „Hej, Santiago, jak będziesz focił tym zabytkiem, to nie trzymaj paluchów na okienku dalmierza i wyciągnij obiektyw, bo zawsze się potem ktoś w internetach przyczepi.” Wszak diabeł tkwi w szczegółach.
No właśnie. Tobie nie, a im tak
No właśnie. Tak suszone odbitki oglądam na filmach przedstawiających lata 60-70, podczas gdy ja już miałem suszarkę Libella (mam do dziś).
W ciemni z której ja korzystam tak było. Pod sufitem były poprowadzone dwa lub trzy sznurki, do nich na klamerkach przyczepiano odbitki. Przełom XX/XXI wieku :) Ja szybko wprowadziłem metalowe blaty do suszenia (druciki na prętach) zrobione z półek starej lodówki.