Spodobało mi się bieganie ze Startem 66, ale chciałoby się coś bardziej "poważnego". Nie żeby Start był słabo wykonany, bo wydaje się solidny i go lubię. Pytanie brzmi: jak szybko się zużyje? (no chyba, że wykupię wszystkie Starty w okolicy, to może wystarczą jeszcze na parę lat).
Coś tam ogarniam, jeśli chodzi o stare aparaty, także średnioformatowe, ale najwięcej styczności miałem z mieszkowymi 6x6 i 6x9.
Ogólnie najbardziej odpowiada mi właśnie 6x9, ale to dosyć "prastary" format. Stare aparaty mieszkowe(mam 4), są nieco kłopotliwe w użyciu - najczęściej brak dalmierza, a nawet jeśli jest, to kadrowanie jest delikatnie mówiąc - mało precyzyjne.
Fuji 690 jest i raczej zawsze będzie poza moim zasięgiem.
Mamiya Press - bardzo mi się podoba w wersji z rolkasetą 6x9, ale rozmiary tego "czegoś" nieco mnie przerażają. Zupełnie nie znam sprzętu Mamiya. Stare migawki Compur, Vario itp. już rozbierałem i czyściłem, ale takiego cudaka trochę się boję.
Dlatego zdecydowałem, że spróbuję na dłużej pozostać przy kwadracie i będzie to raczej TLR.
Odpowiadają mi wymiary, w miarę prosta konstrukcja, kadrowanie powoduje mindfuck(tylko na początku), ale już się przyzwyczaiłem.
Zależy mi na tym, żeby aparat był trwały i w miarę niezawodny.
Nie będę robił nim rolki za rolką, lubię nieśpieszne fotografowanie. Raczej plener, może trochę street.
Wiek aparatu - właściwie nieistotny, raczej stawiam na dobry stan.
W potrzeby wpasowuje się Rolleicord - znacznie tańszy i prostszy niż Rolleiflex, a Xenar Schneidera jest dla mnie wystarczający(od biedy nawet Triotar Zeissa). Nowsze Rolleicordy mają wymienną matówkę, co jest dobrą opcją. Niewymienność obiektywów nie jest dla mnie problemem. Swego czasu nałaziłem się po lasach z całym workiem szkła i żelastwa - już nie mam do tego zdrowia, ostatnio do małego obrazka zapiąłem dobry obiektyw 35mm i jakoś nie odczuwam potrzeby go odkręcać ;)
Yashica kusi jasną matówką. Modele A są malutkie, Mat 124 ma trochę bajerów zależnie od wersji, ładnie to wygląda. Nie wiem, czy w ogóle ktoś w Polsce naprawia takie stare japońskie aparaty, gdyby kiedyś odmówił posłuszeństwa.
Mamiya C3 bardzo mi się podoba, ale jak widzę, jakie to duże i sobie pomyślę, że waży 3 kilo, to gorąco mi się robi.
O ile legendy o trwałości mówią prawdę, być może byłbym gotów na pełne poświęcenie - najwyżej dorobię sobie "fafika" na kółkach i będę to ciągnął za sobą.
Do wydania mam nie więcej jak 2 tys. cebulionów.
Co radzicie
